niedziela, 17 stycznia 2016

HALA ODLOTÓW

Po ciemku, nad ranem wysiadłam z czarnej taksówki pod lotniskiem w Kochi.
Kiedy po kilku przewertowaniach wszystkich dokumentów, prześwietleniach, przeskanowaniach i przemacaniach bagaży i mnie samej, ponaklejaniu nalepek na wszystko, co zostało już wystarczająco dobrze sprawdzone, weszłam do hali odlotów of Cochin International Airport, to trochę się rozbawiłam.
Znalazłam się w salce pełnej babcinych foteli, z białymi serwetkami na oparciach, z której można było wylecieć przez trzy bramki.

I jeszcze kilka zdań wyjaśnienia, dlaczego się tam znalazłam.
Kupienie biletu na pociąg w Indiach do najprostszych nie należy.
Wynika to z przelicznika ilości ludzi na ilość miejsc.
Rezerwacji trzeba dokonać z dużym wyprzedzeniem, można też wpisać się na listę rezerwową (i otrzymać np. nr 65 ). Na dworcu wypełnia się jakieś kwitki i czeka w kolejce do pani, która sprawdza w grubym zeszycie, czy znajdzie się coś dla nas w danym pociągu i najczęściej odpowiada "nie".
Okazało się, że najbliższe wolne miejsce w interesującym mnie kierunku (do Bombaju) odjeżdża dopiero za 5 dni, najwyższą i najdroższą dostępną klasą (taką z klimatyzacją, zamykanymi przedziałami, pościelą i posiłkami) i jedzie 25 godzin.
Ponieważ czasu miałam już niewiele, a w planie jeszcze parę atrakcji, których nie chciałam odpuścić, zdecydowałam się na samolot.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz