W poszukiwaniu idealnego miejsca trafiłyśmy na wyspę
Perhentian w Malezji. Wreszcie miałyśmy swoją wymarzoną chatę na palach. Pod
nami mieszkał dorodny waran, a z tarasu rozpościerał się wspaniały widok na morze.
Sama chałupa jakoś szczególnie wspaniała nie była, ale reklamacje do raju na
tym chyba by się kończyły.
Plażę otaczały skałki, a między
kamlotami siedziały kraby i pływały rybki. Było tam kilka małych
restauracji ze stolikami na piasku i wodne "taxi service", z pomocą
którego można było dostać się na sąsiednią wyspę.
W porze wieczorno- nocnej działało kilka barów pod dachami z palmowych
liści. W jednym z takich barów pewnej nocy po przeanalizowaniu tablicy z trunkami
postanowiłyśmy zamówić butelkę "local vodka". Zawsze warto
spróbować lokalnych specjałów. Tym razem jednak z testowania nic nie wyszło.
Napój okazał się tak bardzo "lokalny", że aż mało egzotyczny i nie nowy.zdjęcie wódki musi być nieostre |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz