wtorek, 26 kwietnia 2016

DOM TO DOM

Spragniona kawy (znanej mi jako "normalna") siedzę w kawiarni urządzonej na wzór typowej zachodniej sieciówki. Przed oknami kilkupokoleniowa rodzina budzi się ze snu.
Bardzo niespiesznie. Nic sobie nie robiąc z coraz żwawszego życia wokół. Przeciągając się i poprawiając kolorowe sari, prowadzą poranne łóżkowe pogawędki. Jedna dziewczynka próbuje jeszcze dospać. Jej włosy leżą rozlane na chodnikowych płytach.

Przy stoliku obok pachnąca perfumami kobieta w czarnym kostiumie i szpilkach bawi się swoim smartfonem, a mężczyzna w świeżej białej koszuli czyta gazetę. Z głośników lecą jakieś radiowe hity.

Po chwili chodnik jest pusty. Cały dom został poskładany, spakowany i czeka na kolejną noc (na murkach, skrzynce elektrycznej i na drzewie). Po porannej toalecie w wodzie z plastikowej butelki, dziewczynki z równo zaplecionymi warkoczykami i panie w porządnie ułożonych sari ruszają w miasto.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz