niedziela, 16 października 2016

LATAJĄCY PORTRET DORIANA GRAYA

Będzie o książkach...
Kiedy wyjeżdżamy na dłużej warto ustalić z wspołtowarzyszami podróży kto co czytał i kto czego nie czytał. Można wówczas po skończonej lekturze książkami się wymienić.
Ale czasem zdarza się tak, że nie ma się już czym wymieniać.

Podczas naszej pierwszej azjatyckiej wyprawy leciał z nami Dorian Gray.
Ale Dorian nie przewidział, że samolot odrywa się od ziemi z taką siłą, co człowieka wciska w fotel i nieświadom niczego zajął miejsce na podłodze pod siedzeniem. Można sobie tylko wyobrażać jak z dużą prędkością płynnym ślizgiem sunął po dywanie. Nie został odnaleziony, mimo że po wylądowaniu razem z panią stewardessą przeszłyśmy pusty już samolot na kolanach.
Najwyraźniej Dorian G. nawiązał nową znajomość i wyszedł z kimś innym.

W hostelach, kawiarniach i innych miejscach, w których bywają turyści, zdarzają się półki "wymiankowe".  Można książkę kupić lub wymienić na inną za drobną dopłatą. Jest nawet spora szansa, że znajdziemy książkę w naszym rodzimym języku (oczywiście tym większa szansa, im bardziej jesteśmy Anglikami czy np. Francuzami, a mniej Polakami)

W Wietnamie (choć pewnie nie tylko) jest jeszcze jedna opcja "budżetowa". Książki w wersji ksero! Mają kolorowe okładki i pełną kserowaną treść. Marginesy są na ogół dość krzywe, czasem marginesu brak i kawałek tekstu jest ucięty. Jakość druku bywa różna i często zmienia się z każdym kolejnym rozdziałem. No ale to zrozumiałe, bo przecież toner nie jest wieczny.
Tego typu "wydawnictwa" sprzedawane są dość oficjalnie na ulicznych straganach.


niby Lonely Planet
a jednak ksero


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz