(Może powinnam użyć czasu przeszłego. Teraz każdą wyprawę poprzedza przecież wielogodzinny surfing po morzu obrazków googla i falach youtube i później na miejscu już prawie nic człowieka nie dziwi...)
Wygląda to tak, jakby prąd do lampki i wiatraka przy łóżku wchodziły do naszego domu innymi kablami. Kiedy następuje awaria, kilku panów podstawia chybotliwą bambusową drabinę i dorzuca kolejny przewód, a stary choć bezużyteczny trwa dalej. Nowe kable często wiszą już przygotowane w zwojach na słupie i czekają na swoją kolej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz