banan w cieście - smażony na świeżo na ulicy w Hanoi
Boskie tofu w sosie pomidowym - nadal utrzymuje się w top 3 najpyszniejszych dań. A po nim deser - mus z marakuji (a wszystko to w restauracji, w której odbyła sie lekcja wietnamskiego)
Mango shake i ryż smażony z krewetkami z Hoi An
i Tofu nuddle soup z tej samej restauracji.
Kawa po wietnamsku.
Bardzo dobre, ale nie doczekało zdjęcia.
Makaron smażony z tofu i warzywami.
Hoi An. Herbata imbirowa z rumem (po kolejnym bardzo deszczowym dniu "pod folia"), okraszona komentarzem "Ile k... można marznąć?!".
Przeróżne gatunki "mięs" w restauracji wegetariańskiej koło świątyni buddyjskiej w Can Tho.
Kokosy i mini banany w homestay w delcie Mekongu.
i obiadowa uczta tamże
Wielki gar gęstej "zupy" z warzywami i tofu w kilku postaciach (w tym tofu z taro!) plus dodatki.
Rach Gia. Kolejne wege mięsiwa. W tym "pałka kurczaka" na "kości" z trawy cytrynowej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz